Dożynki w Polsce D
Wczoraj były dożynki. A jakże, parafialne, czyli najpierw msza, później zabawa dla ludu okolicznych wiosek. I konkursy były, i loteria, na której można było wylosować telewizor plazmowy, a , jeszcze można było „wystrzelać” nagrodę (wiatrówkę) w konkursie strzeleckim.
No i było wszystko miło. Były pączki, upieczone przez którąś z bab, bigos, kiełbaski z ogniska. Super.
Do czasu.
To znaczy, po zakończeniu loterii, rozdaniu fantów, sprzedaniu pączków i innych tworów jadalnych ogłoszono, że środki zebrane na imprezie zostaną przeznaczone na… remont kościoła! W tym momencie dla mnie zabawa się skończyła. Kościół jest od paru lat remontowany, przeinaczany, zbudowano dom dla księdza. Ciekawe, czego jeszcze osobie duchownej brakuje? Basenu, czy fontanny?
Ale, co się dziwić księdzu z jakiejś tam parafii. Wszędzie tylko podstępy, zachowania nic nie mające wspólnego z uczciwością. W telewizorni rannej była omawiana szeroko impreza, jaka odbyła się z okazji święta wolnych związków. I znów był popis pana K.! Nie dość, że Wałęsa nie został zaproszony, to jeszcze jego była współpracowniczka powiedziała o parę słów zbyt wiele.
Nasza historia jest ta k—, daje się każdemu i na wszelkie sposoby. A już miałam nadzieję, że chociaż w tym względzie czasy się zmieniły, a tu g— prawda, dalej dziatwa będzie się uczyć tego, co aktualnie komu pasuje.
Dorzucę może coś świeżego z mojej strony – brałem dwa tygodnie temu ślub w pomniejszej wiosce, ależ byłem zaskoczony, kiedy pojawiłem się w moim samochodzie-klekocie a proboszcz, udzielający sakramentu, nie dość, że tłuściutki i różowiutki, to jeszcze – ku mojemu zdumieniu – terenową Toyotą (choć mieszka niespełna może kilometr od kościoła) nowej daty się pojawił;)))
Pozdrawiam!
Witaj po „urlopie”!
To i tak dobrze, że nie kazał wynająć dla niego osobnego pojazdu. Nasz, jak np. jedzie „w ostatnią drogę”, pomimo, iż ma dwa samochody, to trzeba mu transport załatwić.
Ech, ja to zapewne polazł bym się „naszamać”, a księdzu to najchętniej dałbym w mordę. Czyżby kolejne – bez urazy – (moim zdaniem) beznadziejne obrządku chrześcjańskie…? Żenada.
Robert: Nie naszamał byś się, bo za wszystko trzeba było płacić i te pieniądze + dochód (duży) z loterii = „na remont”. To mnie wkurzyło! Kawałek kiełbaski = 4 PLN, pączek (malutki) = 1 PLN, i tak dalej, strzelanie (5 razy) = 10 PLN. Nic za darmo! A przecież to miała być impreza „dla ludu” a nie dla kościoła…
E, to lipa. Jak wybudują ten kościół to z chęcią go spalę.