Przeskocz do treści

Chyba wiosna idzie …

23 lutego, 2022

Tak, bardzo długo się nie odzywałam.

Trudno mi się pozbierać, ale powoli, powoli zaczynam wychodzić ze skorupy. Może dlatego, że tyle na świecie się dzieje, może dlatego, że faktycznie wiosną u nas już pachnie. Jeszcze słońca mało, ale dzień coraz dłuższy i cieplej.

Szczególnie mnie słowo „cieplej” cieszy z uwagi na widmo rozliczenia ogrzewania …

Cóż, nasz budynek jest ogrzewany gazem i w dodatku jest pod ochroną, jako pamiątka tutejsza. Tak, że nie ma mowy o instalowaniu paneli na dachu, czy innych wynalazkach. Nawet, z uwagi na specyficzną konstrukcję podpiwniczenia nie ma jak tejże ocieplić. O energię elektryczną się nie martwię, nasz dostawca prądu jest „zielony”.

I tak sobie myślę, czy aby na bank te wszystkie niby sankcje, które są wymyślone przede wszystkim przez USA, bardziej nie dotkną Europy, niż Putina … Szczególnie mam na myśli nieszczęsny Nord Stream 2. Szkoda, że nie został wcześniej uruchomiony. Dziś podawano w TV – Zdf, że Europa jest w 40 procentach zaopatrywana w gaz z Rosji. Gdzie Europa znajdzie te 40 procent potrzeb? W USA? Bzdura !

Nie powinna mnie już interesować sytuacja w Polsce, ale tam się urodziłam, żyłam i teraz patrzę, jak wszystko się wali. Opowieści o budowaniu bazy odbioru gazu ze statków, bo Świnoujście nie da rady, bajki o dzierżawie gazo-statków, no, to już jest czysta fantazja. A koszty? Pamiętam, jak Polska zrywała umowy długoterminowe na dostawy gazy z Rosji, a teraz co? Ani innych źródeł, ani kasy. A Putin zrobi to, na co się zapowiadało już dawno.

Jeśli USA i Europa sądziła i marzyła o tym, że Putin zgodzi się na zainstalowanie Ukrainy w NATO, to chyba kogoś, mówiąc kolokwialnie, pogięło. Nawet nie wspominam o tym, żeby Ukrainę miano przyjąć do UE. A Putin miałby się temu przyglądać spokojnie. Odczekał, wybrał czas i miejsce i ruszył. Nie jestem zwolenniczką ani Rosji, ani Putina, jestem przeciwna uzależniania kogokolwiek i w jakikolwiek sposób. Niestety, kochani przez Europę (a szczególnie Polskę), sojusznicy w postaci USA pokazali co się dla nich liczy. Nic, poza własnym interesem !

Dobra, dość, bo mi adrenalina skacze.

W domu wszystko w porządku, nie licząc kłopotów zdrowotnych mojego Ślubnego, cóż, czas leci, my w wieku mocno dojrzałym. Tak, czy siak – leczenie w DE jest w mojej ocenie takie, jakiego w PL dłuuuugo nie będzie. Ostatnio specjalista od artretyzmu doszedł do wniosku, że lek na złagodzenie tej przypadłości będzie lepiej działał w postaci zastrzyków do samodzielnej aplikacji, niż w tabletkach. Oki, recepta, do apteki, zapłaciłam 10 euro. Czytam paragon – cena 280 euro za 12 sztuk … Już to widzę w PL …

Wracając trochę do lata. Nasz wierny Kumpel, kundelek niespotykanej postury i charakteru, zakończył swój pobyt po tej stronie i przeszedł przez tęczowy most. Jeszcze bardziej pusto się w domu zrobiło. Nie chciałabym mieć już innego psa. Raz, że tyle lat on był, a dwa, że niestety, te obowiązkowe spacery czasami mogą być problematyczne. I tak sobie kiedyś ogłoszenia przeglądałam i wpadły mi w oczy koty. Myślałam o jakimś zwykłym dachowcu ze schroniska, ale jak przejrzałam warunki adopcji, to już miałam zrezygnować całkiem. Pewnego dnia moja Córcia podesłała mi link do ogłoszenia o sprzedaży trzech kotek rasy Maine Coon, bardzo tanio, jakieś 100 km od nas. Była szara pręgowana, czarna i ta biała. No, prawie biała, ona właściwie zalicza się do shaded maine coon. Ma na wewnętrznej stronie przednich łapek lekkie muśnięcia rudym kolorkiem. Bardzo małe i prawie niewidoczne. Cóż, kupiliśmy. Na początku miała stress, wiadomo, nowe miejsce, nowi ludzie i w dodatku chyba była źle traktowana. Do dziś ma jeszcze pewne urazy dotykowe i nie znosi być brana na ręce. Za to w nocy – dodatkowe ogrzewanie i mruczana kołysanka. Ma tak mniej więcej 3 może 4 lata, nie należy do tych ogromnych maine coonów, ale ma za to „pieski” charakter. Chodzi za nami, miauczy, żeby się z nią bawić, nareszcie zaczęła sporo jeść i wita nas w drzwiach, jak wracamy do domu. A, nazwaliśmy to stworzonko Fizia z uwagi na zwariowany sposób zabawy !

Mam nadzieję, że uda mi się zrobić jej jakieś dobre fotki, pod tym względem nie możemy się dogadać, niestety…

No i to tyle na razie, mam nadzieję, że nie zniknę znowu na rok …

No comments yet

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.